YASHA
Administrator
Dołączył: 14 Wrz 2005
Posty: 3122 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: KRAKÓW
|
 |
|
 |
|
Dziedzictwo żywych torped
Cytat: | byłam poruszona, gdy mój synek-szóstoklasista oznajmił mi, że w swoim szkolnym projekcie badawczym zamierza pisać o japońskich żywych torpedach - pociskach, we wnętrzu których zasiadali ludzie, i które w ostatnich latach drugiej wojny światowej służyły do zatapiania okrętów nieprzyjaciela.
Japońskie żywe torpedy nazywano "kaiten", co dosłownie oznacza "powrót do niebios"/AFP
[link widoczny dla zalogowanych]
Uploaded with [link widoczny dla zalogowanych]
Od tego czasu obserwowałam go, chcąc się przekonać, czy jedenastoletni chłopiec dorastający w oficjalnie pacyfistycznym kraju - w swojej konstytucji Japonia zrzekła się prawa do prowadzenia wojny; nie posiada również armii, ale "siły obronne" - jest w stanie wyobrazić sobie czasy, w których tysiące ogarniętych szaleństwem młodych mężczyzn zgłaszało się na ochotnika do pilotowania żywych torped lub samolotów samobójczej formacji kamikadze, idąc na pewną śmierć w imię cesarza i ojczyzny.
Nacjonalizm jest dla współczesnych japońskich dzieci pojęciem odległym. W niektórych kręgach społecznych narodowa flaga i hymn pozostają kontrowersyjnymi symbolami militaryzmu epoki wojny. Rząd zachęca władze szkół publicznych do honorowania flagi i śpiewania hymnu, ale prywatna szkoła mojego syna nie praktykuje takich zachowań. Moje dziecko nie potrafi wyrecytować z pamięci tekstu hymnu, mimo iż tak się składa, że należy on do najkrótszych na świecie.
czytaj dalej
Japońskie żywe torpedy nazywano "kaiten", co dosłownie oznacza "powrót do niebios", "zwrot ku niebiosom" - i co można rozwinąć jako "wstrząśnij niebiosami i odwróć losy wojny". Słowa te odzwierciedlają rozpaczliwe pragnienie Japończyków, by zakończyć nieprzerwane pasmo amerykańskich zwycięstw na Pacyfiku. Wynalazcami kaitenów byli dwaj oficerowie Cesarskiej Marynarki Wojennej, Hiroshi Kuroki i Sekio Nishina, Obaj obserwowali, jak w następstwie zwiększenia nacisku na działania wojenne prowadzone w powietrzu hangary wypełniają się nieużywanymi torpedami. Zaproponowali przeprojektowanie pocisków tak, aby powstało w nich miejsce na niewielki przedział dla pilota. Wyposażyli je również w silnik i żyroskop, tak, by można było naprowadzać je na cel. Pierwsze żywe torpedy zaczęto wodować w 1944 roku, roku poprzedzającym kapitulację Japonii.
Chcąc na własne oczy ujrzeć kaitena, odwiedziliśmy z synem muzeum wojskowości Yushukan w Tokio. Teren muzeum jest ściśle chroniony przez policję, jako że mieści się ono w obrębie kompleksu Chramu Yasukuni, budzącej kontrowersje świątyni, w której czczone są duchy żołnierzy poległych w różnych wojnach, w tym także zbrodniarzy wojennych zaliczanych do tak zwanej klasy A. Uderzył nas kontrast długości lśniącego pocisku, wynoszącej prawie 15 metrów, i niewielkiej, zaledwie jednometrowej średnicy, w obrębie której mieścił się żołnierz. Na włazie wymalowano białą farbą chryzantemę unoszącą się na wodzie, rodzinny herb samuraja wiernego cesarzowi. "1500 kilogramów materiałów wybuchowych umieszczonych w dziobie torpedy zatapiało okręt w jednej chwili" - przeczytaliśmy w muzealnej broszurze.
Nie wspomniano w niej jednak o tym, że na ponad sto ataków z użyciem kaitenów tylko dwa zakończyły się poważnymi sukcesami - było to zatopienie tankowca USS Mississinewa i niszczyciela eskortowego USS Underhill. Żywe torpedy miały ograniczoną manewrowość; poza tym często były wypuszczane nocą, na wzburzone wody oceanu, co utrudniało uderzenie w cel. Amerykańskie statki niejednokrotnie były w stanie wykryć łodzie podwodne, na pokładzie których umieszczane były kaiteny, jeszcze zanim doszło do wypuszczenia torpedy. Nie znaleźliśmy również informacji o tym, że podczas misji treningowych życie straciło kilkunastu pilotów, których kaiteny rozbiły się na mieliznach.
Jako zapalony czytelnik, mój synek zagłębił się w lekturę książek pełnych listów, testamentów i pamiętników żołnierzy. Ochotnicy - jeśli można tak nazwać ludzi, którzy zgłaszali chęć uczestnictwa w misjach w obliczu ogromnej presji - mieli na ogół niewiele mniej lub niewiele więcej niż dwadzieścia lat. Z ich zapisków przebija spokojna akceptacja swojego losu, okraszona słowami wdzięczności i miłości kierowanymi do bliskich. Niektóre świadectwa są wręcz poetyckie, jak to pozostawione przez pewnego osiemnastolatka, który napisał: "Jestem morzem. Zazwyczaj jestem spokojny i błękitny. Moje rozgniewane "ja" to burzliwe wiry wodne".
Moja mama zaczęła martwić się, że historie te wyprały jej wnuczkowi mózg, gdy usłyszała, jak pełnym podziwu tonem mówi: "Robili to dla cesarza". Przypomniała mu, że piloci kaitenów byli niewiele starsi od niego, i zwróciła jego uwagę na fakt, że swoje ostatnie listy często adresowali do swoich matek. "Zawartość tego pudełka, które mi przysłałaś, była przepyszna. Powinienem był poprosić cię, żebyś przygotowała więcej tego jedzenia" - brzmiały pożegnalne słowa, jakie 21-letni oficer napisał do mamy.
W muzeum kaitenów, które wzniesiono na maleńkiej wysepce u wybrzeży prefektury Yamaguchi, znajdują się kamienne tablice z nazwiskami poległych w samobójczych akcjach. Miejsce to było niegdyś placem apelowym największej japońskiej bazy żywych torped. Synek skakał wokół niewielkich pomników, wykrzykując imiona, które rozpoznał.
"Czym zasłynął ten oficer?" - zapytałam go, wskazując na jedną z tablic. Taro Tsukamoto nagrał swoją ostatnią wolę na taśmie magnetycznej - wyjaśnił mi syn. Jak można się spodziewać, we wspomnianym muzeum Yushukan zwiedzający mogą wysłuchać nagrania głosu 21-letniego mężczyzny, który wspomina, jak zbierał srebrną trawę przed tradycyjnym świętem o-tsukimi, kiedy to całe rodziny zbierają się, by podziwiać pierwszą jesienną pełnię księżyca, i jak walczył z kolegami na kule śnieżne. "Szkoda, że nie mogę żyć w takim szczęściu wiecznie" - mówi Taro. "Ale nie wolno mi zapomnieć, że przede wszystkim jestem Japończykiem. Niech mój kraj rozwija się wspaniale. Żegnajcie."
Sześć miesięcy po tym, jak mój synek rozpoczął swój projekt, zapytałam go, co myśli o kaitenach. "Nie potrafię powiedzieć" - odparł, co sprawiło, że przez chwilę poczułam niepokój, myśląc o wynikach jego pracy. Ale zaraz wyjaśnił mi: "Nie da się opisać słowami, jak smutne jest to wszystko".
Kumiko Makihara
"New York Times" / "International Herald Tribune"
Tłum. Katarzyna Kasińska
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
 |
 |
 |
|