grunwald
15 lipca 1410 roku.
Wstaje świt. W lesie budzi się polski obóz. Poranny posiłek, modlitwa.
Jagiełło staje przed namiotem, powiadomiony o przybyciu posłów
krzyżackich.
- Panie, Wielki Mistrz, Ulrich von Jungingen, proponuje, by zamiast
toczyć tu krwawą bitwę i stracić kwiat rycerstwa, wyznaczyć jednego z
każdej ze stron. Niech oni stoczą pojednek, a który z nich zwycięży, tego
strona uznana zostanie za zwycięską w całej bitwie. Po chwili namysłu
Jagiełło się zgodził. Posłowie odjechali, a Jagiełło podążył do namiotów
rycerzy.
- Słuchaj Zawisza, zamiast bitwy będzie pojedynek - pójdziesz walczyć o
wygraną bitwę ?
- No wiesz Władek, pojutrze tak. No może jutro... Ale dziś nie dam
rady.
Rozumiesz, imprezka była, daliśmy czadu no i ... Po prostu nie dam
rady...
Król udał się więc do kolejnego rycerza:
- Powała, pójdziesz walczyć w pojedynku o wygraną bitwę ?
- Sorki Władek, wczoraj byla imprezka u Zawiszy. Daliśmy czadu no i
wiesz.... Pojutrze spoko, dziś nie dam po prostu rady....
Udał się więc Jagiełło do kolejnego namiotu:
- Zbyszko, pójdziesz walczyć o wygraną bitwę ?
- Królu złoty, nie dam rady. Była imprezka ..
- Tak, tak, wiem - u Zawiszy. Kto jeszcze tam był ?
- No chyba wszyscy...
- Zwołaj wojska, niech się ustawią w szeregu pod lasem. Stanęło więc
polskie wojsko pod lasem, naprzeciw król
- Słuchajcie, bedzie pojedynek o wygraną bitwę. Czy ktoś z was jest w
stanie stanać do niego? Siedzą rycerze w kulbakach, każdy łypie na
drugiego, głowy pospuszczali. Nikt nie chce ... Nagle slychać:
- Ja ! Ja ! Ja chce !!! Ja pójde !!!
Rozglądają się i widzą - stary dziad z brodą do pasa, ubrany w jakiś
taki jutowy worek, łachmany.
- Rany Boskie, nie ma nikogo innego ????
No i nikogo innego nie bylo.
Dali więc dziadkowi długi dwuręczny miecz. Idzie dziadek przez pole,
miecza nie dał rady dźwignąć więc ciągnie go za sobą .... Patrzą Polacy,
a
z przeciwnej strony wyjeżdża na koniu wielkim jak stodoła zakuty cały w
lśniącą zbroję wielki jak dąb rycerz.
Jagiełło chwyta się za głowę i jęczy, a Polacy wrzeszczą:
- Dziaaaadeeeeek !!! W nooooogiiiiii !!! W noooooogggiiiiiiiiiiiiiii!!
Rycerz niemiecki jednak już ruszył, dopadł dziadka który wogóle nie
zamierzał uciekać, podniósł sie tuman kurzu. Nic nie widać tylko jakieś
takie jęki słychać. Po chwili wiatr oczyścił pole z pyłu. Patrzą Polacy,
a
tam koń bez nóg, krzyżak bez nóg, a dziadek stoi i trzesącą sie reka
trzyma
miecz na gardle Niemca.
I mówi:
- Masz szczęście ch*** , ze krzyczeli "w nogi", bo bym ci łeb
up******ił!!
Post został pochwalony 0 razy
|