YASHA
Administrator
Dołączył: 14 Wrz 2005
Posty: 3122 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: KRAKÓW
|
|
|
|
|
Bakjwi (aka Bak-jwi / Thirst) (2009)
[link widoczny dla zalogowanych]
Cytat: |
Łaknienie silniejsze od wiary
Azjatyckie horrory od paru już lat robią furorę na całym świecie. Przytrafiło się im wiele pozycji, które odświeżyły stęchły już światek straszenia. I te duże i te małe ekrany z wielką chęcią przyjmowały kolejne taśmowo produkowane "arcydziełka", gdzie ciągle spotkać można było jakaś małą Japoneczkę z długimi włosami. Gdy zabrakło pomysłów zaczęto tworzyć części drugie i trzecie, a w między czasie przekładać zrozumiałe dla całej Ziemi obrazy na wersje zremasterowane pod amerykańskiego widza nie zwyczajnego do oglądania filmów z napisami. Cóż ich strata, a zysk dla azjatów, od których na pniu skupuje się nadal prawa do remeaków. Jednak czasem trafia się coś dużo bardziej odjechanego. Park Chan-wook znany z trylogii o zemście (świetne "Pan Zemsta", jeszcze lepszy "Oldboy" no i oczywiście "Pani Zemsta") spróbował swych sił w horrorach. Zdecydowanie nie mogłem odpuścić sobie jego najnowszego filmu, zważywszy na to, iż "Pragnienie" pojawiło się pośród festiwalowych filmów.
Ksiądz Sang-hyun świetnie spisuje się w swojej roli. Jednak to, co robi niosąc katolicką posługę dla wiernych to według niego za mało. Postanawia w pełni poświęcić swe życie dla ludzi. Wyjeżdża do Afryki, gdzie poddaje się eksperymentalnemu leczeniu. Ma to na celu przyśpieszyć powstanie szczepionki na straszną chorobę zakaźną wywoływaną przez wirusa. Jednak podczas eksperymentów ksiądz umiera... Lecz tak nie do końca, gdyż transfuzja niezidentyfikowanej krwi przywraca go do życia i jak się niedługo okaże zamienia w wampira. Sang-hyun wraca do swojego kraju, gdzie ludzie wierzą, iż ma on dar uzdrawiania. Ciągle przybywają nowi wierni chcący otrzymać błogosławieństwo. Wśród nich pojawia się przyjaciel z dzieciństwa i jego żona, która zakochuje się w duchownym z wzajemnością.
Tematyka wampiryczna przez dziesiątki lat została wyssana do ostatniej kropli krwi przez literaturę, jak i film. Powstawały wszelkiej maści mutacje. Mieliśmy do czynienia i z filmami najwyższej klasy jak "Nosferatu" czy "Dracula", efemeryczne cudeńka o wielce intrygujących tytułach "Wampiryczne lesbijki", "Legenda siedmiu złotych wampirów", "Blacula" (czarna wersja, znaczy się afroamerykańska), "Dracula w Pakistanie", czy choćby pornos "Baron of Darknes". Incydentalne pojawienia się krwiopijców odnajdziemy w wielu serialach, serialach tych lepszych i tych gorszych. Jednak bardzo rzadko, kiedy były to filmy warte choćby splunięcia i wnoszące do mitu tegoż ssaka (od wysysania) więcej niż tylko kolejne hektolitry przelanej krwi. Ostatnie moje spotkanie z intrygującym ukazaniem tematyki wampirycznej miało miejsce podczas czytania kilku powieści Magdaleny Kozak "Nocarz", "Renegat" i "Nikt". Bardzo rzadko można spotkać takie umiejscowienie akcji (polska policja) i poczuć, iż całość nadałaby się nawet w naszych realiach cienizny pod względem efektów specjalnych dałoby się zrobić ekranizację tych książek. I właśnie równie ożywcze tchnienie nadał wampirom Park Chan-wook w "Pragnieniu". Już zrobienie z księdza krwiożłopa samo w sobie bardzo obrazoburcze i zapewne nie do przyjęcia w kręgach katolickich, chrześcijańskich czy przede wszystkim radiomaryjnej sekcie bereciar spod znaku beretu. Na szczęście przedstawicielki tej ostatniej frakcji rencistek i emerytek z zasady nie bywają w kinie, a co dopiero na festiwalach filmowych, więc nie było żadnych żenujących protestów przed seansami. Wspomniany już reżyser udowodnił swymi poprzednimi filmami, że potrafi robić kino na światowym poziomie, w którym przekracza granice przemocy na ekranie.
Na pierwszy rzut oka fabuła tegoż filmu jest bardzo oryginalna. Bardzo trudno wskazać równie nowatorskie podejście do tak wyeksploatowanego tematu jak wampiryzm niż w "Pragnieniu". Duchowny pragnący poświęcić swe życie dla dobra ludzkości nagle stający się zakałą homo sapiens, pasożytem żerującym na człowieku. Pasterz opiekujący się swą wierną trzódką po to by móc owe owieczki wysysać. Czyż nie jest to wspaniała ironia losu? Prawdziwie boski żart, gdzie orędownik nadstawiania drugiego policzka, osoba z natury stworzona do niesienia pomocy staje się przedstawicielem piekielnych kręgów w jej najpodlejszej formie - wilka w owczej skórze. Seo-Gyeong Jeong i Park Chan-wook odpowiedzialni za stworzenie scenariusza nie byli jednak, aż tak nowatorscy jak się na pierwszy rzut oka przez czas seansu wydawało. Uwaga dla nieoglądających poniższy wywód ma wszelkie znamiona spoilera, pomimo iż tyczy się innego dzieła. Wnikliwsze poszukiwania w annałach pamięci, co poniektórym pozwolą na odszukanie pewnej powieści, z której zaczerpnięto część fabularnego szkieletu. A mowa tu o pierwszej powieści Emila Zoli z 1867 pod tytułem "Teresa Raquin". Bohaterka książki po stracie rodziców wychowywała się u ciotki wraz z jej synem Kamilem. Po latach pani Raquin zeswatała ich, będąc przekonana, iż słabowity i chorowity Kamil odnajdzie szczęście, opiekę i wsparcie u boku Teresy. Przez kilka lat prowadzą ustabilizowane, acz nieznośnie nudne dla niej życie, lecz pewnego dnia Kamil przyprowadza do domu swego starego znajomego malarza. Laureat staje się stałym gościem rodziny przychodząc pod pretekstem malowania portretu kolegi z dawnych lat. Po pewnym czasie staje się także kochankiem Teresy. Kochankowie postanawiają pozbyć się Kamila i staje się to podczas przejażdżki barką po rzece. Jednak pomimo pozbycia się zawadzającego im małżonka relacje między nimi zmieniają się diametralnie, a wyrzuty sumienia powoduję u obydwojga bezsenność. Nawet ślub nie zmienia sytuacji, ciągle mają odczycie, iż Kamil znajduje się gdzieś w pobliżu. I ta "duchowa obecność" uniemożliwia im normalne życie. Tymczasem pani Raquin traci zdolność mowy i poruszania się w wyniku choroby. Teresa i Laurent podczas rozmowy wyjawiają sparaliżowanej kobiecie prawdę. Kobieta stara się przekazać kolejnym gościom domu tę wiadomość, jednak nikt jej nie rozumie. Jak widać z powyższego opisu wszystkie te elementy zostały użyte w filmie. Jednak wkomponowano to na tyle dobrze, iż nie mamy odczucia dyskomfortu spowodowanego odtwórczością. Wszakże zostało to zgrabnie wkomponowane w fabułę horroru o wampirach, a już opieranie się na takich autorach jak Emil Zola nikomu nie może zostać poczytane za hańbiące.
Jednak pomimo zaczerpnięcia z klasyka światowej literatury pojawiają się tu także motywy nieco degradujące tę historię do standardów z filmów o wampirach. Szczególnie zdobywanie pożywienia przez Tae-joo, gdyż Sang-hyun jak na księdza przystało robi to w sposób "humanitarny". Z czasem zdobywanie krwi, czy zachowanie kochanki coraz bardziej ocierają się o kiczowatość. Jednak wygląda to na kicz zamierzony, toteż usprawiedliwiony. Taka scena jak "przyjęcie" rodziny ze sparaliżowaną starszą panią przypomniała o komiksowych inspiracjach, które widoczne były szczególnie w jednym z poprzednich filmów "Oldboy", gdy główny bohater walczył z zastępami wrogów. Reżyser wręcz upaja się sytuacja, gdy przyjacielska partyjka mahjonga przeradza się w niepokojąco realistyczne terroryzowanie ofiar przez wampira, tuż przed ich ubojem. A sam punkt kulminacyjny został dobrze dobrany, w trakcie którego główny bohater pokazuje swej partnerce, iż nie będzie łagodny w dziennym świetle.
Mamy przed sobą zdeformowaną wersję Drakuli bez jego stylu, gracji, zimnego seksapilu i tajemniczości. Czasem ksiądz rozumie, że bycie wampirem to niezła zabawa i dużo większe możliwości. Podjęcie decyzji o zarażeniu kochanki to ciężki orzech do zgryzienia, wręcz można sobie o niego połamać kły. Trójkąty miłosne, gdzie ktoś jest wampirem stają się jeszcze bardziej zakręcone i stawiają nowe wyzwania i komplikacje, a także nowe możliwości pomiędzy członkami takowego dramatu. Ksiądz wampir zachowuje się na tyle powściągliwie, co do swych ofiar, iż może się nam wymknąć fakt, iż niezbędne dla jego życia jest wysysanie krwi z ludzkich ciał. Oglądając sposób, w jaki odżywia się Sang-hyun nie mamy żadnych obaw o jego nieśmiertelna duszę. Jednak sytuacja coraz większego łaknienia na przyjemności cielesne wszelkiego sortu, nie wyłączając seksualnych uniesień z perwersją w roli głównej pozwala mieć wątpliwości co do miejsca, w które trafi po śmierci.
Reżyser i scenarzysta obracają niektóre sceny z tragedii w komedię. Często to, co zaczyna się tragicznie, czy też drastycznie kończy się salwą śmiechu. I każdy, kto nie jest socjopatą uśmieje się do rozpuku, im bardziej będzie się śmiał tym będzie miał większe wyrzuty sumienia, że można śmiać się w takich momentach. Szczególnie momenty z krwią w roli głównej, które z jednej strony są przerażające, a z drugiej prześmieszne. Jednak w pewnym momencie śmiech opada, a pozostają bardzo poważne tematy: zabijanie dla radości zabijania, zabijanie dla pozyskania pokarmu, przemoc domowa, wykorzystywanie, nadużycia seksualne, wiara i jej brak, nieoczekiwane zmiany postępowania, tragiczna miłość, trudy związków.
Park Chan-wook po woli staje się obietnicą dobrej zabawy na odpowiednim poziomie. Dotychczas ani jeden jego film nie zszedł poniżej dobrego, co tylko wyśmienicie wróży na przyszłość i pozwala wierzyć w to, iż każdy kolejny będzie równie dobry. Zdecydowanie wart polecenia tytuł i to nie fanom horrorów i wampirów, ale każdemu kto lubi dobre, ciekawe, poszukujące kino.
sarna23 |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
|