|
Shogun's Samurai The Yagyu Clan Conspiracy
[link widoczny dla zalogowanych]
Yagyû ichizoku no inbô (1978)
Cast: Kinnosuke Nakamura, Sonny Chiba, Hiroki Matsukata
Director: Kinji Fukasaku
Genre: action, adventure, drama
Cytat: | by CinemaRx
To ta sama estetyka co w kultowym „Shogunie” z Richardem Chamberlainem i Toshiro Mifune. Także podobny sposób realizacji, jest to zrozumiałe — w końcu oba filmy nakręcono w odstępie zaledwie trzech lat. „Spisek rodziny Yagyu” jest jednak filmem na wskroś japońskim, bez tych wszystkich hollywoodzkich wstawek i dydaktycznego klarowania różnic kulturowych.
Trochę o fabule. Nie zdążywszy wydziedziczyć starszego ze swoich synów (oszpeconego jąkały), umiera drugi szogun z rodu Tokugawa. Umiera w okolicznościach podejrzanych na tyle, aby skłonić młodszego syna do sprzeciwienia się biegowi wydarzeń i podjęcia walki o sukcesję. Rozpoczyna się szukanie popleczników wśród wpływowych lordów oraz u marionetkowego (do tej pory) cesarza Imperium i jego dworzan-cudaków. Za sznurki intrygi pociąga głowa klanu Yagyu, wierny sługa starszego księcia i jego nauczyciel szermierki (jednocześnie ojciec sławnego Jubeia, o którym nieco szerzej już pisaliśmy, a którego gra tutaj sam Sonny Chiba).
Trochę o tym, co głębiej niż fabuła. To chyba w tym filmie jest najciekawsze — motywy głównych bohaterów i motor ich poczynań. W europejskim obrazie wszystko byłoby jasne, obsesyjna żądza władzy i podporządkowanie jej wszystkiego. Tutaj tego nie ma, jest za to karma — przeznaczenie któremu człowiek winien jest sprostać, oraz pojęcie służby i wierności — względem panów, ale także (przede wszystkim?) poddanych.
Trochę o technikaliach. Tempo filmu jest zupełnie niedzisiejsze, niektórym może to przeszkadzać. Ja lubię takie lejące się filmy, uważam, że współczesny szybki montaż trochę zjadł własny ogon — w serwowanych na salach kinowych dwugodzinnych teledyskach często zatraca się „to coś”. Niedzisiejsze są też sceny batalistyczne. Gorączkowy chaos, niezborne wymachiwanie bronią, ciosy zadawane rozpaczliwie i na oślep. I znowu, taka właśnie wizja pola bitwy mnie akurat przekonuje.
Trochę o szczegółach. Chanbara, czyli pojedynki na miecze, których jest w tym filmie kilka, zasługują na parę słów, zwłaszcza, że naprzeciw siebie stają nie byle jacy szermierze: Tajima Yagyu walczy z mistrzem Ogasawara Gensinsai, zaś Jubei Yagyu pojedynkuje się z androgynicznym dworzaninem Ayamaro Karasumasu. I po raz kolejny, pojedynki wykraczają poza sztampowe, europejskie wyobrażenie, zgodnie z którym szale powinny przechylać się wielokrotnie na każdą ze stron, zaś o kunszcie powinna świadczyć wielość zadanych i odpartych ciosów. Tutaj ostrza nie krzyżują się bodajże ani razu a same pojedynki trwają raptem kilka sekund. A mimo to nie jestem zawiedziony. |
Polecam !!!!!!!
Post został pochwalony 0 razy
|
|