|
Autor |
Wiadomość |
Wysłany:
Pon 10:42, 01 Gru 2008 |
Azaka
Arcymistrz
Dołączył: 19 Wrz 2005
Posty: 628 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Cesarsko Królewskie Stołeczne Miasto Kraków Płeć: On
|
|
|
|
|
Wysłany:
Pon 11:23, 01 Gru 2008 |
Patsy
Mistrz
Dołączył: 19 Wrz 2005
Posty: 469 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków Płeć: On
|
|
|
Wysłany:
Śro 15:59, 03 Gru 2008 |
Pycio
Wtajemniczony
Dołączył: 12 Sie 2007
Posty: 79 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: krakow Płeć: On
|
|
|
Wysłany:
Śro 16:22, 03 Gru 2008 |
YASHA
Administrator
Dołączył: 14 Wrz 2005
Posty: 3122 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: KRAKÓW
|
|
|
Wysłany:
Czw 12:52, 04 Gru 2008 |
YASHA
Administrator
Dołączył: 14 Wrz 2005
Posty: 3122 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: KRAKÓW
|
|
|
|
|
A leciało: Ghost in the Shell: Stand Alone Complex: Solid State Society
Cytat: | „Ghost in the Shell” – tytuł, którego nie trzeba przedstawiać prawie nikomu. Kto nie zna osobiście, przynajmniej o nim słyszał. Niektórzy uważają go za coś na miarę filozofii, inni nie za bardzo akceptują formę przedstawienia tej historii. Jednak tytuł ten już permanentnie wkroczył na listę tytułów anime, jakie znać się powinno (o ile ktoś w ogóle coś takiego akceptuje). To właśnie na bazie tej solidnej pozycji w roku 2002 powstała seria telewizyjna o podtytule „Stand Alone Complex”. Serial (oparty znacznie ściślej na historii z mangi Masamunego Shirowa) przedstawiający alternatywę fabularną dla filmu Oshiiego okazał się strzałem w dziesiątkę. Fanów członków Sekcji 9. nie odstraszyło nawet nieznane nazwisko Kenjiego Kamiyamy, który podjął się reżyserii. Odcinanie kuponów od „Ghost in the Shell”, Komercyjny chwyt – to tylko niektóre z określeń, jakie przychodziły do głowy na myśl o tym przedsięwzięciu. A jednak mimo dużej dozy sceptycyzmu przez wielu seria została uznana za najlepszą opowieść science-fiction ostatnich lat. Bardzo złożona historia kryminalna, świetne wyważenie klimatu oraz niesamowicie sugestywny i przemyślany świat przyszłości zaczarował rzesze fanów. W dwa lata później światło dzienne ujrzała druga seria tego tytułu, która ostatecznie przebiła swą wartością poprzedniczkę, ustanawiając niezwykle wysoki pułap dla jakichkolwiek kolejnych produkcji spod tegoż szyldu. Odpowiednie zakreślenie bohaterów (w tym genialnych pająkopodobnych robotów) i wyważenie pomiędzy elementami „Alone” oraz „Complex” zdecydowało o bardzo zadowalającym efekcie końcowym.
Production I.G tymczasem, po stworzeniu dwóch udanych tytułów, postanowili iść za ciosem. Fani jednak bardzo długo trzymani byli w niepewności. Gdy okazało się, że nie będzie to seria TV, wielu fanów rozczarowało się, inni zaś zacierali dłonie w nadziei na coś bardziej dopracowanego techniczne. W końcu postanowiono, że nowy tytuł spod znaku „Stand Alone Complex” będzie filmem kinowym. Na kilka tygodni przed premiera informację tę jednak zdementowano i ostatecznie ogłoszono, że po premierze na kanale SkyPerfect! „Ghost in the Shell: Stand Alone Complex: Solid State Society” zostanie wydane na DVD jako czteroczęściowe OAV. Niezliczone rzesze entuzjastów tego tytułu wyczekiwali z utęsknieniem na najważniejszy dla nich tegoroczny tytuł. Oczywistym jednak było, iż im bardziej oczekiwany będzie nowy „SAC”, tym większe będą względem niego oczekiwania. Czy więc „Solid State Society” zdołał udźwignąć brzemię własnej popularności? Czy nie okazał się tylko owym „odcinaniem kuponów”? Aby przybliżyć tę kwestię, zapraszam do treści właściwej recenzji.
Akcja „Solid State Society” rozgrywa się w cztery lata od zakończenia pierwszej serii, czyli w roku 2034. Minęły również dwa lata od czasu, kiedy Motoko Kusanagi opuściła Sekcję 9. bezpieczeństwa publicznego. Po jej odejściu na nowego dowódcę wybrany został Togusa, który dostał do dyspozycji znacznie większą liczebnie i lepiej dofinansowywaną agencję. Nie zmienia to faktu, iż tak naprawdę istnieje ona jedynie dzięki poparciu trzymającej ster władzy premier Kayabuki. Togusa zaś ma przed sobą niełatwe zadanie – chodzi o sprawę tajemniczych samobójstw powiązanych z osobą niezidentyfikowanego hakera klasy Wizard o pseudonimie „puppeter” (nazwa umowna z translacji angielskiej; nie mylić z „Puppet Master” z filmu Oshiiego). Sprawa jest tym bardziej intrygująca, że pewne znaki wskazują, iż Puppeter ma jakieś powiązania z poszukiwaną Major... Jaki jest więc, prawdziwy powód odejścia Kusanagi z Sekcji 9.? Czy to ona może stać za serią dziwnych wypadków?
Fabuła zawsze była najmocniejszą stroną serii „Stand Alone Complex”. Tak miało być i w tym przypadku. Czy to się jednak udało? Fani na pewno nie powinni być rozczarowani. W zamian za niesamowicie wytężona uwagę i poświęcony wysiłek intelektualny dostajemy kolejną skomplikowaną zagadkę kryminalną, wspartą bardziej dynamicznymi elementami w postaci akcji militarnych. Nie jest ona opowieścią o bardzo złym antybohaterze, jakie znamy z setek innych anime – tutaj wgłębiamy się w psychikę działania sprawcy i czujemy się współprowadzącymi śledztwo, mające na celu rozwiązać zagadkę jego tożsamości. Tytuł porusza realne problemy społeczne współczesnej Japonii, a także występują tu elementy political drama, choć w stopniu zdecydowanie mniejszym niż w poprzednich częściach.
Jak zawsze, duże wrażenie robi dobre dopracowanie realiów świata przedstawionego. Jest to jednak ogólny standard opowieści z zakresu „Complex”, z jakimi mieliśmy już do czynienia. Konkluzja jest zatem prosta. Twórcy zastosowali tutaj po prostu kompresję wydarzeń wątku kryminalnego, tak jak miało to miejsce w produkcjach pokroju „Stand Alone Complex: The Laughing Man” czy „Stand Alone Complex: Individual Eleven” (będące odpowiednikiem kolejno pierwszego i drugiego sezonu). Jednak jeśli chodzi o fabułę „Solid State Society”, trzeba wyraźnie zaznaczyć kilka mogących nasuwać się wątpliwości. Pierwszą, w zasadzie najważniejszą, jest ilość odniesień i wykorzystywania wcześniejszych pomysłów, zarówno tych z serii, jak i filmów spod znaku „GITS”. Kwestia ta dotyczy nie tylko scen jawnie nawiązujących do wcześniejszych tytułów, ale i elementów fabuły, które potrafią nasuwać silne skojarzenia (jakie to sceny zdradzać nie będę, pozostawiam to dociekliwym, którzy z pewnością je rozpoznają). W związku z tym rodzi się pytanie: czy taka ilość nawiązań i wtórnych rozwiązań mogła zostać umieszczona w tym filmie przypadkiem? Wydaje się to mało prawdopodobne. Jeśli jednak było to celowe, to czy świadczy dobrze o płodności twórczej realizatorów? Czy nie są one wymówką dla braku świeżych pomysłów? Odpowiedź na to, drogi czytelniku, pozostawiam tobie. Inną sprawą jest to, że fabuła była naginania, aby zaoferować fanom serii pewien rodzaj „bonusu”. Coś, co tak właściwie rodzi pewne sprzeczności fabularne, zostało wprowadzone tylko dla przyciągnięcia widza. Zabieg tani, niegodny pochwały, ale – trzeba przyznać – zwiększający przyjemność z oglądania. Reasumując, z wielkim żalem muszę przyznać, że fabuła ma charakter częściowo wtórny, co degraduje jej wartość w dość dużym stopniu, mimo tego jednak pozostaje ciekawa i wymagająca jak na serię „Stand Alone Complex” przystało.
Kilkukrotnie zostaniemy „potraktowani” przyprawiającymi o ból głowy zwrotami akcji. Z góry jednak uprzedzam, że oczekiwanie czegoś tak rozbudowanego i złożonego jak fabuła drugiej serii, jest złudne. Mija się to z celem zamknięcia całości w raptem czterech odcinkach po dwadzieścia pięć minut (zamiast znanych dwudziestu sześciu odcinkach). Po seansie nie można też oprzeć się wrażeniu, że całe OAV (choć to oczywiście jedynie pole do spekulacji) jest w zasadzie formą prologu do następnej serii (a że przy okazji wpadnie producentom parę groszy, to też nie zaszkodzi) i zawartością fabularną zawiera rozbudowane początkowe epizody z jakiejś większej całości. Z drugiej strony może być jedynie formą epilogu, z którego nic nie wynika (co jest tak samo realne, jak i przykre).
Twórcy zapowiadali znaczne rozszerzenie Sekcji 9. już w preview, co poniektórzy mieli więc spore nadzieje na nowe, ciekawe osobowości. Prawda jest jednak inna. Mimo że agencja została poszerzona, to tak naprawdę pierwsze skrzypce nadal gra stara „ekipa” Zobaczymy tu więc przygnębionego samotnością Batou, rzeczowego Togusę, człowieka-małpę Aramakiego, Ishikawę, małomównego Pazu czy Bomę, snajpera Saitō oraz wreszcie samą Major Motoko Kusanagi. Do grona głównych bohaterów dołączył chyba jedynie znany z „2nd GIG” bioroid o imieniu Proto. Ich rola w sekcji uległa jednak zmianie. Togusa, przyjmując na siebie ciężar dowodzenia ludźmi, stał się bardziej zamknięty w sobie. Cała sekcja wydaje się jednak nie być tym samym bez Major. Nowe postaci odgrywają tu raczej rolę znikomą A co z czarnymi charakterami? Jak zwykle mamy ich wszędzie i nigdzie. Takiż już urok tej serii.
Co nowego można powiedzieć o bohaterach, których już od dawna znamy? Każdy, kto miał do czynienia z serią, zna ich doskonale, inni zaś i tak nie będą w stanie ich poznać w tak krótkim czasie. W związku z grupą targetową oraz samą formą przekazu, przedstawienie bohaterów jest znikome. Film koncentruje się na historii kryminalnej, nie na charakterach postaci. Nie należy jednak ukrywać, że najbardziej dopracowane jest jak zawsze trio Major, Batou i Togusa. Podsumowując, bohaterowie stanowią kolejną zaletę tego anime, choć tylko i wyłącznie w połączeniu z poprzednimi tytułami z serii, gdzie możemy poznać ich charakter i zrozumieć bardziej motywy poszczególnych działań.
Tym, co najbardziej odróżnia „Solid State Society” od poprzednich filmów, jest oprawa graficzna. Bardzo duży budżet gwarantował zdecydowanie większą staranność animacji (a z tym czasami panowie z I.G mieli, o dziwo, problemy). I tak jest rzeczywiście – choć może tak sporej sumy na ekranie nie widać, to grafika prezentuje się bardziej niż przyzwoicie. Tła są bardzo szczegółowe i – dzięki szerokiemu zastosowaniu grafiki 3D – dynamiczne. Renderingi komputerowe są niejako znakiem firmowym tej części. Jest to niemalże proces ewolucyjny, do którego byliśmy powoli przyzwyczajani. Ci, których dobrze wykonane renderingi nie drażnią, nie mają się jednak o co martwić. Są one w większości wysoko zdetalizowane i prezentują się bardzo dobrze. Tym razem jednak postanowiono wykorzystać pełnię ich walorów, operując cieniami, odblaskami światła i innymi urozmaiceniami, znacznie łatwiejszymi do wykonania dzięki grafice komputerowej. Na osobną uwagę zasługują projekty samochodów, które zostały wykonane całkowicie w grafice 3D i to w sposób bardzo atrakcyjny. Przedstawiono tu realne modele (zapewne ze względów komercyjnych) np. forda GT 40, uproszczonego wzoru porsche cayenne czy realnie odzwierciedlonych kilku modeli koncepcyjnych nissana. Ilość detali, począwszy od oryginalnych wzorów felg, na odpowiedniej kolorystyce tarcz pomiarowych kończąc, zrobiły na mnie miłe wrażenie. Sama animacja ruchu samochodów również bardzo się poprawiła. Jak można się domyślać, projekt pozostałych maszyn również stoi na nieprzeciętnie wysokim poziomie. Panowie z I.G powoli stają się specjalistami (choć do ideału ciągle daleko) od harmonijnego łączenia grafiki 3D i tradycyjnego rysunku. Sama praca „kamer”, tak charakterystyczna dla tej serii, również została zachowana.
Najczęstszym problemem w seriach TV był rysunek i animacja postaci. Była to graficzna pięta achillesowa dotychczasowych produkcji. Oczywiste jednak było, że o ile w serii telewizyjnej można coś takiego wybaczyć, o tyle zaledwie stupięciominutowa projekcja musiała być w tej formie bardziej dopracowana. I tak też jest. Nie znajdziemy tu tak nieciekawych uproszczeń jak wcześniej, animacja zawiera naprawdę bardzo nieliczne i prawie niezauważalne potknięcia. Sam rysunek również nareszcie stał się konsekwentny i jakby bardziej dojrzały. Kreska rysunku jest bardziej śmiała i poważniejsza. Miejmy nadzieje, że doświadczenia tej produkcji zaowocują dalszym poprawianiem jakości grafiki i niebawem ujrzymy jej kolejny krok.
Podsumowując, poziomem graficznym „Stand Alone Complex: Solid State Society” jak najbardziej imponuje, choć nie oszałamia. I bardzo dobrze – w końcu to nie grafika jest tu najważniejsza.
Klimat panujący w „Solid State Society” jest raczej zbliżony do tego, który znamy z wcześniejszych produkcji. Nadal mamy wielkie metropolie, wszechobecną technologię i oczywiście poczucie niepewności, jaki kolejny zwrot akcji przygotowali dla nas twórcy. W przeciwieństwie jednak do serii TV, w „Solid State Society” nie znajdziemy praktycznie żadnych elementów humorystycznych. Czy to dobrze? Ciężko powiedzieć. Na pewno nie daje przez to chwili wytchnienia od uwagi, jaką poświęcamy skomplikowanej sprawie. Dodatkowo, postawiono na większe zrównoważenie tempa akcji, a ogólna atmosfera jest cięższa i bardziej mroczna od serii TV.
Warstwa dźwiękowa. W zasadzie wystarczyłoby powiedzieć: Yoko Kanno. Jednak ze względów recenzenckich myśl tę muszę rozwinąć. Nie ma wątpliwości, że to, co stworzyła pani Kanno na potrzeby drugiej serii TV było zdumiewające. Czy i tym razem efekt był tak czarujący? Cóż, muzyka jest aspektem, do którego każdy podchodzi dosyć personalnie, jednak mojej recenzenckiej osobie przypadła ona do gustu. Utrzymana jest w tej samej konwencji stylistycznej co poprzednie soundtracki. Jesli szukać zaś na siłę jakiś zmian ogólnych, to można odnieśc wrażenie że ta odsłona muzyczna jest nieco bardziej mroczna i spokojna. Występują tu głównie nurty muzyki elektronicznej, począwszy od urban techno, poprzez house i breakbeat, aż po ambient i wiele mieszanych gatunków. Ze znanych wcześniej utworów od razu rozpoznamy „Run Rabbit Junk”. Usłyszymy też kilka motywów muzycznej, orkiestrowej, soundtrackowej klasyki („Tempest”, „Human Step”) czy utwory na gitarę elektryczną z akompaniamentem fortepianu i elektronicznych sampli („Solid State Society”) . Po raz kolejny Yoko Kanno zaprosiła do współpracy Origę, rosyjską wokalistkę o charakterystycznym głosie. Wykonała ona zarówno opening „Player”, jak i ending „Date of Rebirth”. Dodatkowo, w roli wokalnej po raz kolejny mamy okazję usłyszeć Gabrielę Robin (aka Yoko Kanno?) oraz Ilarię Graziano („Replica”, „Somewhere in the Silent”). Jak widać, znów postawiono na sprawdzoną ekipę.
Muzyka stanowi stały element obrazu – podtrzymuje napięcie lub podkreśla dynamikę, jednocześnie wybijając się na plan główny tylko w odpowiednich momentach. Całość należy jak zwykle pochwalić, choć z oczywistych przyczyn na mnogość materiału muzycznego na miarę serii TV nie ma co liczyć.
Co więc czyni „Stand Alone Complex: Solid State Society” produkcją wartą obejrzenia? Czy nie jest to jedynie żerowanie na wyrobionej opinii? Wydaje mi się, że nie. Kolejna odsłona kryminalnej serii nie obniża lotów, nadal trzyma w napięciu i zadowala. Miejmy jedynie nadzieje, że powtórzone elementy miały charakter jednorazowy i już niedługo twórcy poczęstują nas pełnowymiarową, rozbudowaną i, przede wszystkim, nowatorską fabułą. Komu mogę polecić to anime? Oczywiście wszystkim fanom dwóch wcześniejszych części – znajdą tu praktycznie wszystko to, co w serii pokochali: skomplikowaną kryminalną zagadkę, przemyślany i spójny świat w realiach science-fiction, niezłych bohaterów i muzykę, która pozostaje w pamięci. Pozostałym radzę najpierw zapoznać się z seriami TV, chyba że chcą potraktować „Solid State Society” jako próbkę możliwości Kenjiego Kamiyamy. Tych, którzy świata „Ghost in the Shell” w ogóle jeszcze nie poznali, ostrzegam... Pamiętajcie: sieć jest wielka i niezbadana. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
|
|
Forum Klub manga i anime YOKAI . Strona Główna
-> PROGRAM TV |
|
|
Opcje
|
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa) |
|
Strona 1 z 1
Zobacz poprzedni temat
:: Zobacz następny temat
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|
|
|
|